„Przyjechałam do Karwiny i do was, do Trzyńca. W waszym wielokulturowym środowisku jest mi bardzo miło, ponieważ sama w nim wyrastałam. Moja mama przyjechała do Polski w 1968 roku, wprost na wydarzenia marcowe i już została. Przyjechała do ojca, którego rok wcześniej spotkała na wakacjach w Primorsko”, powiedziała na wstępie pisarka.
Pisarskie początki
Debiutowała w 2011 roku książką non-fiction „Tam, gdzie urodził się Orfeusz”, w której opisała historię oraz kulturę swoich bułgarskich przodków. „W Bułgarii spędzałam każde wakacje. Babcia pochodzi z Rodopów, gór, w których urodził się Orfeusz. Stąd nazwa książki. Z mamą rozmawiam do tej pory po bułgarsku, niestety moje dzieci już bułgarskim nie władają. Stąd pomysł na napisanie książki, która pokazałaby im moją drugą ojczyznę. Pierwszych dwanaście egzemplarzy wydałam własnym sumptem. Po pozytywnej recenzji kolegi, który zajął się jej układem graficznym, postanowiłam zwrócić się do wydawnictw. I tak się zaczęło. Wówczas jeszcze nie wiedziałam, że to początek mojej pisarskiej drogi”, przytoczyła skromnie Ałbena Grabowska.
Nieprzypadkowe imię
Wsłuchując się w historię pisarki można odnieść wrażenie, że jej imię nie jest przypadkowe. Od wydania pierwszej książki jej talent twórczy rozkwita, pokazuje różne odcienie i blaski. Wyjątkowa różnorodność jej tekstów tworzy piękną koronę. Ałbena Grabowska ma w swoim dorobku nie tylko wyżej wspomnianą sagę, ale też książki dla dzieci, fabularny cykl lekarski, powieści obyczajowe, bajki terapeutyczne, libretto musicalu a nawet scenariusze do filmów.
„Kiedy koleżanka prowadząca portal dla pacjentów i ich rodzin zaproponowała mi napisanie bajki terapeutycznej, postanowiłam spróbować. Byłam zaskoczona wynikiem. Potem mój syn poprosił mnie o napisanie książki o nim i dla niego. Napisałam i wydało ją najlepsze wydawnictwo książek dla dzieci. Kiedy pierwsza książeczka przygodowa o moich dzieciach odniosła sukces, wydałam drugą”, snuła historię swoich początków literackich autorka.
Pomysł na sagę
Jak przyznała, po wydaniu drugiej książki dla dzieci uświadomiła sobie, że jest pisarką. Do głowy jej nie przyszło, że będzie coś jeszcze… I przyszły powieści a potem pomyślała, że napisze sagę. I powstało „Stulecie Winnych”. „Może to była bezczelność, ale podeszłam do tego tematu bez kompleksów. Nie zastanawiałam się nad tym, czy wynik komuś się spodoba. W Polsce dawno nie było znaczącej sagi, natomiast teraz jest wysyp sag. Są nawet w podobny sposób wydawane. Jest to bardzo przyjemne, być naśladowanym to największy komplement”, przytoczyła Ałbena Grabowska.
„Stulecie Winnych” ekranizacji doczekało się po krótkim czasie. Jak sama autorka przyznała, miała szczęście. „Produkcja jest pięknie wyreżyserowana, wspaniale odegrana, zrobiona z rozmachem”, podkreśliła. Dzięki napisaniu sagi spełniła swoje dziecięce marzenia. Pojawiła się bowiem w każdym sezonie. Zagrała role niszowe, ale też te bardziej znaczące. W trzecim epizodzie wcieliła się w postać wykładowczyni na akademii medycznej. Chyba nikt nie zagrałby tego od niej lepiej, gdyż ma za sobą tysiące godzin wykładów.
Więcej na ten temat można przeczytać w papierowym wydaniu naszej gazety z dnia 20 kwietnia 2022.