Czynna jest do końca lutego, o ile jednak ze względu na sytuację epidemiczną i panujące obostrzenia nie będzie dostępna na miejscu, można odbyć wirtualny spacer po wystawie z Katarzyną Rucką-Ryś z Muzeum Regionalnego „Na Grapie” w Jaworzynce, skąd eksponaty zapożyczono. Pani Katarzyna ciekawie opowiada o tym obrzędzie, jak było kiedyś i jak jest teraz. Film można obejrzeć na Facebooku Domu Narodowego.
Kurator wystawy Agnieszka Pawlitko przypomina, że dawny obrzęd „Mikołaji” zachował się na terenie Trójwsi Beskidzkiej do dziś i pielęgnują go miejscowe zespoły regionalne. Zespół Regionalny Istebna postanowił go reaktywować przed paru laty.
Członkowie „Istebnej” wyruszali w kolorowym orszaku z obrzędowym widowiskiem „Mikołaje” po okolicznych domach. W tym roku ze względu na zaistniałą sytuację grupa przebierańców nie mogła chodzić po wsi, jednak zespół obrzęd profesjonalnie nagrał i opublikował go na profilu Domu Narodowego.
W tradycji górali śląskich data 6 grudnia nie do końca wiąże się z postacią św. Mikołaja, a z obrzędem, w którym pojawiają się zupełnie inne postacie i symbole. „To zwyczaj o charakterze mitycznym, symbolicznym. Mikołaje to grupa obrzędowa podzielona na „biołych” i „czornych”, która ukazuje, że na świecie od zawsze obok siebie było dobro i zło, ale też że zawsze na końcu dobro zwycięża. Grupa obrzędowa odwiedza domy w Istebnej, Jaworzynce i Koniakowie. Podzielona jest na „czornych” i „biołych”. Podział ten dokonany był na zasadzie przeciwstawienia sobie cech takich jak piekło-niebo, czy dobro-zło”, opowiada kurator wystawy.
Przypomina, że wśród czarnych najważniejsze postaci to debły, czyli diabły, które wiodą tu prym i przestrzegano, żeby zawsze występowały w liczbie parzystej. Następnie w grupie tej muszą być niedźwiedzie ze swoją matką „medulą”, Kominiarz, Żyd, Cygan i Cyganka. Wśród białych, to znaczy postaci pozytywnych, najważniejszy jest biskup, który pełni tu rolę św. Mikołaja, ksiądz, anioły. Ponadto zaliczamy tu wikarego, dochtora, żoczków, babę w czepcu z koszyczkym, Parę Młodą, drużkę z drużbą, gojnego, płanetnika.
Postacią nienależącą do żadnej z wymienionych grup był „tyn co na kóniu”. Na końcu zawsze sama była śmierć, często chodziła poza oknami i nie wchodziła do domu.
„Niektóre postaci z wyjątkowej grupy obrzędowej „biołych” i „czornych” mamy na naszej wystawie w COK i każda z nich ma swoje symboliczne znaczenie” mówi kurator wystawy.