Jego wielbicielami są zarówno osoby w podeszłym wieku, generacje dzisiejszych trzydziesto i czterdziestolatków wychowanych na filmie rysunkowym Mach a Šebestová, ale również najmłodsza generacja, która z zachwytem ogląda bajki i książki ilustrowane przez artystę.
Adolf Born wystawiał swe dzieła chyba na wszystkich kontynentach, w metropoliach i mniejszych miastach. Wielkim wydarzeniem było zapewne spotkanie z artystą z okazji wystawy jego prac w Galerii Muzeum Śląska Cieszyńskiego w Cieszynie w roku 2010, której kuratorem była historyk sztuki Irena Adamczyk.
Adolf Born znany był z tego, że nie uczestniczył w swoich wystawach. Tym razem zrobił jednak wyjątek. Co sprawiło, że przyjechał właśnie nad Olzę, do Cieszyna? Pani Irena tłumaczy, że artystę poznała wiele lat temu w małej miejscowości na Peloponezie, gdzie razem z mężem od lat spędzają wakacje.
„Adolf Born wraz z żoną też przyjeżdżał tam od kilkudziesięciu lat. A że to mała miejscowość, wszyscy się znają, spotykają w tawernie u Nikosa, więc nietrudno o takie spotkanie. Poznaliśmy się i tak zawiązała się nasza znajomość. Wtedy artysta obiecał przyjechać do Cieszyna, bo powiedział, iż nikt nigdy nie ustalał z nim kwestie wystawy, kiedy stał po szyję w morzu”, mówi pani Irena.
Borna związki z Polską
Adolf Born lubił podróżować i swego czasu napisał: Chciałbym, żeby ludzka głupota, która wymyśliła umowne i rzeczywiste granice, kiedyś zniknęła. Należę do tych, którzy są wielkimi, wielkimi optymistami.
„Sens wypowiedzi artysty jest znacznie głębszy, ale na pewno przyjechał do Cieszyna z tego powodu, że granice zniknęły. Poza tym pan Adolf Born urodził się w Českich Velenicach, na skrzyżowaniu ścierających się kultur, na terenie, gdzie mówiono kilkoma językami i podobieństwo do naszego regionu w tym przypadku jest niezaprzeczalne”, dodała Irena Adamczyk.
Więcej na ten temat można przeczytać w aktualnym wydaniu gazety.