Kto miał najlepszy wynik, komu udało się pokonać koleżankę z podstawówki, kuzyna czy sąsiada… O tych zmaganiach narciarskich mówi się jeszcze dziś, co świadczy o tym, że środowisko sportowe Zaolzia miało pewien niedosyt a Towarzystwo Turystyczno – Sportowe Beskid Śląski znalazło sposób na jego zaspokojenie.
Jak to jest szusować w bramkach po kilku, a nawet kilkudziesięciu latach, zechciało w sobotę stwierdzić ponad sześćdziesięciu narciarzy od szesnastu lat wzwyż. Najwięcej zawodników liczyła kategoria mężczyzn od 35 do 60 lat. Triumfował w niej Robert Szewczyk przed Tomaszem Martynkiem i Maciejem Szewczykiem.
Najlepszymi wynikami mogła się jednak pochwalić Ewa Ligocki Heczkowa, która wygrała w kategorii kobiet od 16 do 35 lat.
Dzieci dopingowały swoich rodziców i dziadków
Puchar Beskidu Śląskiego odbył się tydzień po Zjeździe Gwiaździstym. Rodzice więc zamienili się miejscami ze swoimi pociechami. To oni teraz walczyli o miejsca na podium. Niektórzy nawet w swoim starym kombinezonie, w którym startowali niegdyś na Zjazdach.
„W tym kombinezonie szusowałem nie tylko ja, ale też moje rodzeństwo, córki a nawet bratanica. Pamięta naprawdę sporo startów. Dziś już jednak jego historia prawdopodobnie się kończy”, powiedział z uśmiechem Grzegorz Skupień, który zdobył 7. miejsce w kategorii mężczyźni od 36 do 50 lat. Konkurencja była jego zdaniem mocna, ale to nie medale w tego rodzaju zawodach są najważniejsze.
„Spotkałem kolegów, znajomych i znowu poczułem, jak to jest stanąć na starcie”, dodał Grzegorz Skupień.