„O zorganizowaniu tegorocznej edycji zadecydowaliśmy po majowym rozluźnieniu obostrzeń. Impreza miała się odbyć tydzień po Gorolskim Święcie, ale okazało się, że część zespołów i kapel ma zaplanowany urlop, tak więc zeszliśmy się dopiero dziś”, przytoczył wiceprezes dolnoleszniańskiego Koła PZKO, Marek Bartnicki, który wraz ze swoją żoną Beatą wystąpił na scenie w roli konferansjera.

Program był różnorodny, zgodnie z ideą wydarzenia prezentującego kulturę różnych zakątków trójstyku. Wystąpił Zespół Taneczny „Oldrzychowice”, „Slezan”, „Goralskí heligonkári z Čierneho”, kapele ludowe „Bukoń” i „Lipka” a wieczorem kapela „Blaf”.Entuzjazm i zapał występujących widać było gołym okiem, ale dla większości artystów sezon tak naprawdę dopiero się zaczyna.

„Powoli się rozkręcamy. Nasza kapela ostatnio wystąpiła na wernisażu zdjęć Jana Kufy Kičeřoka, na wieczorze bigbitowo-folkowym w Jabłonkowie, ja z kolei wczoraj byłem na strzyżeniu owiec w Nydku. Mam nadzieję, że już nie będzie żadnych kolejnych ograniczeń związanych z pandemią”, powiedział Otmar Kantor z kapeli „Bukoń”.

Wesoło było w różnych kątach ogrodu i Domu PZKO, który liczni goście widzieli po remoncie po raz pierwszy. Spacerując po siedzibie miejscowych pezetkaowców można było więc usłyszeć liczne słowa podziwu.

Dzieci chętnie korzystały z zamku do skakania, mniejsze lub większe grupki robiły sobie pamiątkowe zdjęcia w fotokąciku, sporo osób kręciło się, wiadomo, przed stoiskami z pysznymi wypiekami i regionalnymi daniami. Nie zabrakło oczywiście placków z blachy.