Od kiedy pełni pan posługę duszpasterską podczas pochówku basów?
Powiem szczerze, że te daty powoli mi się tracą. Wydaje mi się, że chyba od pięciu lat. Było to dziełem przypadku. Po śmierci Kazka Urbasia trzeba było opracować nową formułę, bo odeszła osoba, która to wszystko prowadziła i rozkręcała. W organizację obrzędu została zaangażowana duża grupa z mojego Zespołu Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej.
Ustaliliśmy, jak ten obrzęd będzie wyglądał. Podzieliliśmy się rolami, jest więc ksiądz, płaczki, mary, basy i smyczek z czarnymi wstążkami. Pomyślałem, że skoro to ma być pogrzeb, to trzeba to ubrać w solidną liturgię pogrzebową.
Sądzac po reakcjach zebranych, okazało się to strzałem w dziesiątkę.
Jako że z liturgią zawsze byłem za pan brat, na potrzeby obrzędu ostatkowego wykorzystuję pewne katolickie elementy liturgiczne. Staram się to robić z dobrym smakiem, żeby oddzielić sakrum od profanum. Chodzi przecież o czas szczególny, kiedy w tradycji ludowej można było dać ludyzmowi, temu profanum, pewien upust. Jeżeli było to w granicach zdrowego rozsądku, można było to tolerować.
Teksty modlitw zmieniają się co roku. Pan sam je przygotowywuje?
Staram się, żeby zawsze było aktualnie, więc nawiązuję do bieżącej sytuacji społeczno – politycznej oraz pandemicznej i postpandemicznej. Uważam, że niedobrze byłoby zamknąć się w tradycji i odtwarzać coś, co nie ma już dla nas sensu, co jest jakimś skansenem i czego już nie rozumiemy.
Staramy się czerpać z tradycji wprowadzając ją we współczesność, przekazując zebranym bliskie im treści. Wykorzystujemy gwarę, która jest naszym wielkim bogactwem. Czasami jednak trudno usiąść i wymyślić żartobliwy, w miarę aktualny tekst. Potrzeba do tego odpowiedniego nastroju i inspiracji.
Z którego skarbca ją pan czerpie?
Zbieram różne wątki, doświadczenia i przeżycia z różnych wydarzeń, na przykład imprez ostatkowych, które odbyły się w tym roku. Chodzi o to, by też podsumować karnawał. Zbieram inspiracje i przekuwam w aktualny tekst i odtwarzam razem z zespołem. Chociaż jestem już zaobrączkowany, bo w ubiegłym roku w Mostach ożeniłem się z Basią – gorolką z polskiej strony, nikt mnie na razie kapłańskiej roli nie pozbawił.
Czym się pan zajmuje zawodowo?
Z zawodu jestem psychologiem i pracuję w Szpitalu Zdrowia Psychicznego w Ciesznie. W Krakowie robię doktorat z językoznastwa, zajmuję się różnymi odmianami gwary cieszyńskiej.
Mimo, że bardzo długo jestem związany z Zespołem Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej, od siedmiu lat dużo częściej występuję w Krakowie z Zespołem Pieśni i Tańca Uniwersytetu Jagiellońskiego Słowianki. Na ile jest to możliwe, utrzymuję kontakty z Zespołem Pieśni i Tańca Ziemi Cieszyńskiej, bo więzi zespołowe są bardzo mocne.