„Komedia Dyć jo se żyniym to nasza jedenasta premiera”

Jednym z pezetkaowskich zespołów występujących w ramach tegorocznych Melpomen był Zespół Teatralny MK PZKO Ligotka Kameralna. O jego aktualnej kondycji porozmawialiśmy z jedną z jego członkiń, Ewą Sabelą Furtek.

Ewa Sabela Furtek. Foto: mc

Po jaki repertuar sięgacie najchętniej?
Komedia Dyć jo se żyniym, która powstała na podstawie scenariusza Robina Howdona do gry The Perfect wedding jest naszym dwunastym spektaklem. W niektórych latach graliśmy tylko rodzimych aktorów, ale w ostatnim czasie sięgamy również po sztuki angielskich i francuskich autorów. Tłumaczymy je na gwarę i muszę przyznać, że najlepiej wychodzą komedie.

Komedia czyli swojego rodzaju lekarstwo na zły humor?
Dokładnie. Ludzie, zwłaszcza teraz, w czasach trudniejszych są zdesperowani i potrzebują rozluźnienia. Komedia pomoże nam wszystkim odpocząć, zapomnieć o realności, dlatego wystawiamy przede wszystkim komedie.

Jacy ludzie tworzą wasz zespół?
Kiedy przed dwunastu laty reaktywowaliśmy w Ligotce grupę teatralną, w jej skład weszło nowe pokolenie. Osoby starsze już się z przyczyn zdrowotnych nie zdecydowały zagrać. To byli rówieśnicy naszych rodziców, którzy zabierali nas ze sobą na spektakle, ale też na próby. Pamiętam Wesele Cieszyńskie w reżyserii Renaty Buławy, występowałam w nim mając sześć lat.

Rodzice zmarli a my kontynuujemy ich pasję i przekazujemy pałeczkę dalej. Ostatnio nasze dzieci robiły nam zaplecze techniczne. To jest budujące.

Jakie były więc początki waszego nowopowstałego zespołu?
Jak żeśmy zaczynali, to na sali było 50 osób i z każdą nową sztuką występowaliśmy tylko jeden raz. W ostatnich latach gramy dwa lub trzy razy z rzędu.
Nasza sala pomieści tylko 250 osób a chętnych jest więcej. W ciągu weekendu odwiedzi nas w sumie ponad 600 osób. To jest ogromna motywacja.

To spora widownia.
Tak, oprócz miejscowych przyjeżdżają do nas osoby czeskiej narodowości z Frydka, Ostrawy oraz osoby z Polski. Często bywa tak, że przyjadą raz i wracają. Są niesamowici, przywożą kwiaty, dodają pozytywnej energii, bardzo nas to cieszy.

Jak ocenia pani Melpomeny?
Ach jak dobrze, że mogliśmy się tutaj spotkać i zagrać przed widownią, na której usiadł m.in. Karol Suszka. Jego komentarze dodają otuchy, podbudowują nas.
Ukłon należy się Januszowi Ondraszkowi. To dzięki niemu Melpomeny mogą nadal pełnić istotną misję. Pielęgnują język, zarówno polszczyznę, jak i gwarę i scalają teatralne środowisko.

Další zprávy z regionu