Spektakl na podstawie powieści obyczajowej Krzywy kościół autorstwa Karin Lednickiej przedstawia losy kobiet, których mężowie i ojcowie stracili życie wskutek potężnej katastrofy górniczej w dniu 14 czerwca 1894 roku. W karwińskiej kopalni Franciszka doszło do eksplozji, która rozprzestrzeniła się na szyby Jan-Karol i Głęboki (Hlubina). W tragedii zginęło 235 górników. Ostatnim świadkiem tych bolesnych wydarzeń w dziś już nie istniejącej dzielnicy Karwiny jest kościół p.w. św. Piotra z Alkantary.
„W opowiadaniach o górnikach zazwyczaj dominowali mężczyźni, o kobietach za wiele nie było. Po lekturze pierwszej części trylogii Karin Lednickiej, uświadomiłam sobie, jak trudny był los tych wdów i sierot. Zwróciłam się do autorki z prośbą, by pojawiło się to na scenie.
Niektóre postacie chodziły mi już po głowie, stwierdziłam, że głównymi bohaterkami powinny być kobiety – sieroty Barbara, Julka oraz Ludwik”, zdradziła pochodząca z Karwiny Renata Putzlacher, która jest autorką tłumaczenia i adaptacji teatralnej. Spektakl wyreżyserował Radovan Lipus.
„Każda premiera to początek czegoś nowego. I chociaż jest to już bodajże 98. sztuka, którą wyreżyserowałem, czuję się zupełnie tak, jakbym znajdował się dopiero na początku. Tym bardziej, że sztuka dotyczy regionu, z którego pochodzę i w którym ma korzenie moja rodzina oraz znajomi”, zaznaczył urodzony w Trzyńcu Radovan Lipus.
Jednym z aktorów, którzy zagrali w spektaklu, jest Jan Monczka. Na scenie pojawia się jako narrator. Tak samo jak Karin Lednicka i Renata Putzlacher on również urodził się w Karwinie. „Po przeczytaniu Krzywego kościoła doszedłem do wniosku, że to jest znakomity materiał na scenariusz filmowy albo teatralny. Kiedy dowiedziałem się, że Renata Putzlacher przygotowuje adaptację dla Sceny Polskiej, powiedziałem sobie, że muszę w tym przedstawieniu być.
Dziękuję wszystkim, że się to udało”, powiedział Jan Monczka. Aktor filmowy, serialowy i teatralny wrócił we wspomnieniach do swego dzieciństwa. „Nie pamiętam domu, w którym przyszedłem na świat, ponieważ kiedy miałem dwa lata, musieliśmy się wyprowadzić ze względu na szkody górnicze. Stał może 200 metrów od nowego kościoła. Jedna babcia mieszkała na Solcu, druga w kolonii w stronę Orłowej.
Są to bardzo miłe wspomnienia, z drugiej strony byłem świadkiem stopniowego znikania tego świata, co było bardzo bolesne, zwłaszcza dla moich rodziców i dziadków. To właśnie dla nich zagrałem w tym przedstawieniu”, dodał.